PERSPEKTYWA ZAYNA
Dzień koncertu był
szalony. Zostaliśmy zaatakowani przez tłum fanów i paparazzi, kiedy
dojechaliśmy na miejsce, co wciąż pochlebiało nam, ale i denerwowało. Po
sprawdzeniu dźwięku, ubraniu się i wymalowaniu, byłem gotowy, a Lou nakładała
Aidenowi żelu a włoski, żeby były bardziej kolczaste. Eve rozmawiała z Lou,
kiedy Harry bawił się z Lux w innym kącie pokoju. Było tak, jakby nic przez te
cztery lata się nie zmieniło. Dorośliśmy, pewnie, ale i ja i chłopaki
zostaliśmy tacy sami.
– Mamusiu, czy tata
może teraz zaśpiewać? – usłyszałem pytanie Aidena.
– Za chwileczkę, ok? –
jej głos uspokoił go , kiedy muskała palcami jego czółko. To było niesamowite,
to jak wspaniałą mamą była. Kochałem bycie tatą, ale nie było nic bliższego niż
miłość matki do jej dziecka. Gość z ekipy wszedł do pokoju, aby poinformować
nas, że zaczął się już wstęp i że za chwilę będziemy wchodzić. Oczywiście,
Aiden nie chciał wyjść na zewnątrz i popatrzeć na wszystko, dopóki nie byliśmy
na scenie.
– Hej bad boyu. –
Eve pojawiła się przede mną z uroczym uśmiechem. Jej delikatne ręce szarpnęły
kołnierzyk mojej skórzanej kurtki i przysunęły bliżej siebie. Byliśmy tak
blisko, ale jeszcze nie był to pocałunek. Delikatnie wziąłem pomiędzy zęby jej
dolną wargę. To była jedna z rzeczy, które Eve kochała. W końcu nasze usta
złączyły się. Uśmiechnąłem się w pocałunku, kiedy poczułem, że Aiden szarpie
moje jeansy, przerywając nasz moment razem. Szybko się odsunąłem i posłałem Eve
przepraszające spojrzenie.
– Tatusiu przestań! –
krzyknął Aiden.
– Coś nie tak? –
schyliłem się do jego poziomu a Eve podążyła za mną.
– Tylko ja mogę całować
mamusię. – ogłosił i rzucił się w otwarte ramiona Eve.
– Kochanie... –
uśmiechnęła się. – Obawiam się, że musisz się mną dzielić. Nie chcemy chyba,
żeby tatuś wyszedł bez żadnego buziaka, czy chcemy?
Aiden pokręcił głową na
nie.
– Więc myślisz że
możesz pozwolić tatusiowi na kilka moich buziaków? – spytała z zadowolonym z
siebie uśmiechem na twarzy.
Ze zirytowanym
westchnięciem, Aiden zgodził się a ja zachichotałem.
– Dzięki, mały
mężczyzno.
– A teraz proszę
buziaka. – zażądała Eve, wydymając usta w kierunku naszego syna. Aiden dał jej
buziaka połączonego z uściskiem.
– Kocham cię.
– Ja też kocham
mamusię. – powiedziałem do niego.
– Ja też cię kocham, i
ciebie Zayn. – uśmiechnęła się, szczypiąc mój policzek.
– Kocham cię tatusiu. –
dodał Aiden.
– Oh, Kocham cię Aiden.
– Lou zgarnęła Aidena, powodując jego śmiech.
– Wszyscy cię
kochamy, Lou. I Lux. – powiedziała Eve.
– Kocham cię. –
zapiszczała Lux ze swojego miejsca, gdzie siedziała z Harrym.
Harry mignął swoim
sławnym uśmiechem.
– Kocham cię Lux. –
powiedział.
– I ja kocham was
wszystkich. – Louis udał że płacze. Niektórzy ludzie nigdy się nie zmieniają.
– Kocham cię. –
usłyszałem jak Liam wymamrotał do Danielle. i oczywiście ona odpowiedziała mu
to samo.
– Kocham cię! – Niall
krzyknął do nikogo szczególnego, sprawiając że wszyscy zaczęliśmy się na niego
gapić. – Co?
Bez względu na
wszystko, wszyscy byliśmy rodziną. Dziwną i przypadkową czasami, ale serio
bardzo rzadko, zabawną, smutną, chaotyczną i szaloną. Ale byliśmy rodziną, nie
ulegało to żadnym wątpliwością.
PERSPEKTYWA EVE
– Tatuś. – Aiden
wskazał na Zayna, kiedy staliśmy z przodu sceny. Siedział mi na ramionach, żeby
mieć lepszy widok i wskazywał na Zayna za każdym razem kiedy pojawiał się
bliżej nas. Danielle i Lou stały obok nas, kiedy publiczność szalała na
całego.
– Masz rację. –
pokiwałam głową. Byli w środku śpiewania piosenki z ich czwartego albumu,
miłosnej piosenki oczywiście. Kilka razy oczy Zayna spotykały moje, a moje
serce trzepotało tak, jakbym wciąż była nastolatką. Tłum był trochę głośny, co
sprawiało, że byłam niesamowicie zadowolona z naszych wspaniałych miejsc. Nie
potrafiłam sobie wyobrazić stania tam z tyłu i usłyszenia czegokolwiek pośród
tych wrzasków. To był typowy koncert One Direction.
– Tatuś. – Aiden znowu
wskazał Zayna, gdy ten śpiewał z resztą, naprawdę blisko nas.
– Widzę. Pomachaj mu. –
zasugerowałam.
Aiden pomachał mu swoją
malutką rączką, a Zayn uśmiechnął się i wolną ręką zrobił to samo.
– Widzi cię.
Kilka piosenek
przeleciało i zaczął się czas ich pierwszej i najbardziej popularnej piosenki.
What Makes You Beautiful.
Znajome gitarowe intro
zaczęło się, a krzyki stały się sto razy głośniejsze.
– You're insecure,
don't know what for. – zaczął Liam z uśmiechem na twarzy, z powodu reakcji
publiczności. – You turning heads when you walk through the do–o–or.
Aiden śpiewał razem z
nim pierwsze wersy i gwałtownie poklepał mnie po głowie, kiedy Zayn stanął
dosłownie przed nami.
– Tatuś! – Aiden
wykrzyknął i wyciągnął rączki w jego stronę. Zamierzałam mu powiedzieć żeby
przestał, ale Zayn posłał mi spojrzenie i odebrał go ode mnie, tak delikatnie i
ostrożnie jak tylko było możliwe.
Chórki się zaczęły, a
Zayn trzymał rączkę Aidena, a mikrofon w drugiej. Aiden wyśpiewywał swoje
serduszko obok swojego tatusia, a ja miałam już ochotę płakać. Krzyk jeszcze
się wzmógł, iedy przez cały stadion przeleciało głośne; – Awwww.
– To jest cenne. –
Danielle trąciła mnie. Nie byłam w stanie jej odpowiedzieć.
– Nagram to. –
zaproponowała. Kiedy nadeszło solo Zayna, zaskoczył nas podając mikrofon
Aidenowi i pozwalając mu je zaśpiewać.
– So c–come on. You' ve
got it wrong.
To prove I'm
right I put it in a so–o–ong.
I don't know why.
You're being shy.
And turn away
when I look into your e–e–eyes.
Wiwatowałam dla mojego
dziecka kiedy śpiewał wszystkie słowa poprawnie i starał się trafić we
wszystkie dźwięki.
– To moje dziecko! –
wykrzyknęłam
– Olśniewający. – Lou
przychyliła się do mnie, żeby mi to powiedzieć. Kiedy piosenka się skończyła,
Liam zaczął mówić: – Proszę o gromkie brawa dla mojego siostrzeńca, Aidena!
Tłum ryknął z
podekscytowania i mogła powiedzieć, że Aiden zaczął być trochę nieśmiały,
trzymając się nogi Zayna dla bezpieczeństwa.
– Czy jest coś co
chciałbyś powiedzieć, Aiden? – Louis spytał do mikrofonu.
– Cześć mamusiu! –
Aiden pomachał do mnie a ja zaczęłam się śmiać razem z publicznością, machając
mu. Co za koncert.
***
– Z powrotem w drogę. –
westchnęłam w stronę Zayna, po położeniu Aidena.
– Wiem. – jęknął w moją
szyję. Wróciliśmy do autobusu i zaczęliśmy jechać do kolejnego celu naszej
podróży. Chłopy mieli koncert następnego dnia, i kolejny dopiero za kilka.
Wiedziałam że będą wykończeni po dzisiejszym, to dlatego wszyscy kładliśmy się
do łóżka o 9 wieczór.
– Na szczęście mam
ciebie. I Aidena. – dodałam.
– Myślisz że to
szczęście cię tak ustawiło? – Zayn ściągnął brwi.
– Teraz kiedy o tym
myślę, nie. Szczęście nie miało nic do tego. Było nam przeznaczone być razem.
Aiden zawsze miał być twój, nie Andrewa, a ja jestem taka wdzięczna, e wszystko
tak wyszło. – myślałam na głos.
– Ty jesteś powodem,
dla którego kocham swoje życie tak bardzo. Nigdy nie byłem tak w kimś zakochany
albo pewny że to ten ktoś jest tą jedyną. – Zayn ciągle mi to przypominał.
– Dlatego właśnie nie
mogę zrozumieć jak z tobą skończyłem. Nie zasługuję na nic choćby bliskiemu
tobie.
– Nie mów tak, królowo
dramatu. – wywróciłam oczami i musnęłam dłonią jego plecy. – Zasługujesz na
cały świat.
– Tak? – wymruczał z
uśmiechem.
– Oczywiście.
– Pamiętaj o tym jutro.
– Zayn uśmiechnął się jak ten kot z Alicji W Krainie Czarów.
– O czym ty mów– nie
mogłam nawet skończyć zdania, bo odwrócił się do mnie plecami.
– Dobranoc.
– Em, ta, więc
dobranoc. – odpowiedziałam niezdarnie. Nie chciałam go męczyć pytaniami,
wiedząc że jego usta będą jak zapieczętowane. Dlatego właśnie ledwo złapałam
trochę snu.
Rozdział tłumaczony przez czarna7312, bo Yokita, nie ma teraz czasu, więc nie chciałyśmy żebyści jakoś długo czekały :)
Zapraszam was do siebie:
I will tell you a story LINK
It started with a tweet LINK